Różnymi drogami trafiają do muzeum zabytki. Często drogą darowizny, czasem zakupu, ale mogą jeszcze i drogą zapisu w testamencie chociażby. Na dzisiaj chcemy Państwu zaprezentować jeden z największych obiektów jakie znajdują się w naszych zbiorach. Ten olbrzym to magiel ręczny. Jak do nas trafił? Otóż to ciekawa historia. Pewnego razu znajomy stwierdził, że ta historia jaką prezentujemy jest bardzo nawet ciekawa, ale on jako „stary rypiniak” to on woli taką historię życia. Pytam: Jaką historię? On na to: Wiesz taką gdzie kiedy kto mieszkał, gdzie był jaki zakład, albo weźmy nawet taki magiel. Wiesz gdzie był magiel w Rypinie? No to ja wymieniam: Na Łącznej, Kościuszki, 21 stycznia…A kolega na to: Był taki magiel na górce na Nowym Rynku koło przedszkola na Młyńskiej. Tu urwę opowieść, bo jeszcze wątków z tego spotkania starczyłoby na niejedną legendę, ale zatrzymajmy się przy tym maglu na górce. Następnego dnia poszedłem pod wskazany adres. Tam wśród świerków i bliżej mi nieznanych krzewów stał budyneczek, obity dyktą, taka stajenka. Właściciel posesji przywitał mnie bez specjalnych wylewności, podał szczupłą, acz silną dłoń, po czym weszliśmy do środka. Ja oniemiałem, widywałem różne magle, ale ten mnie urzekł. Powiadam do właściciela, pana Kazimierza Kuźmińskiego – Czy zgodziłby się Pan gdybyśmy przyprowadzali tu do Pana wycieczki? Przecież to miejsce jest magiczne, ten magiel, to wszystko. No pan Kazimierz nie podzielił mojego entuzjazmu, wręcz obcesowo powiedział – Panie ja tej zimy chcę tym palić – mówiąc to wskazał na magiel, który istotnie jako narzędzie z drewna mógłby dać nieco ciepła przy spalaniu, jednak ze stratą dla naszego dziedzictwa. Na co ja mu: Panie Kazimierzu, a co Pan na to, gdybym ja załatwił Panu tyle drewna ile to waży? No dobra – zgodził się Kuźmiński. Więc nie czekając po powrocie do muzeum, zadzwoniłem do kolegi, który akurat dysponował drewnem opałowym i przekonałem go by ofiarował to drewno na zamianę za ten magiel. Lecę do Kuźmińskiego, a on ze znaną już Państwu wylewnością, mówi, że on to by wolał, zamiast drewna węgla. Tyle węgla ile to waży. Mina mi zrzedła, ale cóż. Do muzeum, za telefon i dzwonię do kolegi Piotra, który nie tylko opałem ale ile budowlanką się zajmuje. Zgodził się dać tyle węgla ile to waży, boć temat ważny ocalić przed spaleniem magiel ręczny i to z 1922 roku!! Lecę do Kuźmińskiego: Panie Kazimierzu, mam węgiel! Na co on: Ja to bym chciał dwa razy tyle tęgo węgla co to waży. No i tu skończyła się mi empatia, aparycja została, ale reszta prysła. Na co ja mówię: Panie Kazimierzu: No w kotka i myszkę to my się bawić nie będziemy, kupujemy to do kolekcji. Na koniec okazało się, że Pan Kazimierz wycenił to dużo niżej niż przy targowaniu szło, a dołożył jeszcze kłódki wyrobu swojego ojca. Takie piękne i okazałe kłódki, rypiński prawdziwy wyrób ślusarski. Magiel koniec końców trafił w 2010 roku do muzeum. Magiel z Nowego Rynku 13a, od śp. Pana Kuźmińskiego. Magiel ten pierwotnie znajdował się u zbiegu ulic Mławskiej i Nowego Rynku, ale po pożarze tamtego domu został przeniesiony w obecne i jak się okazuje nie ostateczne miejsce. Tam wykorzystywany był do samego końca. Prawie trzymetrowej długości kolos składa się ze stojaka, podstawy wykonanej z grubych dębowych kantówek. Złącza wzmocniono jeszcze śrubami. Na stojaku spoczywa łoże magla złożone z sześciu grubych desek dębowych. Wałki na których maglowano bieliznę do łoża dociska skrzynia balastowa. Duża i ciężka, obita dodatkowo blachą, w oryginale mieściła ponad tonę kamieni. W muzeum na ekspozycji z racji bezpieczeństwa tych kamieni nie ma. Skrzynię po łożu porusza koło zamachowe, połączone ze szpulką kołami zębatymi. Koła zębate, na przednim stojaku zwanym „fordelega” zespolone ze szpulką przekazują siłę na skrzynię za pomocą wielkiego i ciężkiego łańcucha nawiniętego na szpulkę. Kiedyś w muzeum, przy tym maglu stanął pewien starszy mężczyzna i powiada: Panie ten magiel nie jest wcale taki duży, ja to pracowałem jako dziecko przy maglu. Tamten to był olbrzymi. No to my pytamy: Gdzie był tamten? On odpowiedział: Na Nowym Rynku w Rypinie, u Kuźmińskich. Aha – zaśmialiśmy się – proszę Pana, to ten sam magiel, tylko dzisiaj Pan jest już większy.
Magiel ręczny
- Przejdź do - strona Poprzednia
- Przejdź do - strona Następna
- Pobierz artykuł w formie pliku Pdf
- Drukuj treść tego artykułu
- Powrót do poprzedniej strony
- Kontakt na stronie Kontakt